Znalazłam!! los się uśmiechnął po testach xD pominimy że na mojej ulubionej stronie zwyczajnie mi bana dali no ale cóż ;p W piątek będzie kolejne opowiadanie ^^
Mam do was pytanie.. Czy według was psychologiem a raczej psychiatrą może być ktoś kto boi się tego co ma leczyć ,czyli ludzi? Jak dla mnie nie.Bo strach osoby ,która ma nas wyprowadzić z obłędu tylko go pogłębi. Załóżmy że boisz sie sporych rozmiarów owłosionego pająka, którego znalazłeś w garażu i oczywistym jest to że zawołasz kogoś na pomoc lub uciekniesz.. ale przyjmijmy że musisz coś wziąć z garażu zza pajęczyny no to wołasz mamę. Jednak jak się okazuje ,osoba którą miałeś za autorytet ,za swój wzór do naśladowania również się boi i to nawet bardziej od ciebie. Oczywiste jest to że zaczniesz bać się jeszcze bardziej. Podobnie jest z chorobami lub jak kto woli z schorzeniami psychiczinymi typu schizofernia. Człowiek jeszcze bardziej się izoluje od ludzi zamiast się na nich otwierać. Spotkania z osobami ,które mimo tego strachu dotrwały do końca studiów psychologicznych i ukończyły jakieś tam kursy, dla mnie to marnotrastwo czasu i pieniędzy jednocześnie z dużą łatwością gdybym już wcześniej nie zaakceptował drugiego mnie mogły by mnie doprowadzić ,jako że jestem osobą chorą na schizofernie i rozdwojenie jaźni jednocześnie, do depresji co z koleji przekształciłoby się w zabawę z żyletką ,izolacją kończąc na samobójstwie lub w nienawiść do całego świata i zamiast zamiast zabić siebie zabijam wszystkich innych. Po rozmowie z pewną osobą ,może wam kiedyś zdradzę z kim, doszedłem do pewnych wniosków w tym dlaczego i jak powstał ten drugi ja. Sam go stworzyłem ,zresztą to było oczywiste,ale będąc przerażonym i sparaliżowanym poddałem się lękowi,panicznemu strachu przed społeczeństwem ,który w istocie rzeczy stworzyli ludzi , i to w sumie z ich winy pomyślałem ,że nigdy nie zostanę zaakceptowany , nie będę miał przyjaciół i tak powstał przyjaciel ,który uaktywnił się przy okazji mojego pierwszego paraliżu sennego, który jest samowystarczalny akceptujący tylko moje istnienie i naszej siostry. Zabije każdego ,kto mu się chociazby nie spodobał z wyglądu. On jest zdecydowanym mordercą.. katem negującym zdanie innych. Dla niego nie istenieje nic takiego. Ale czemu mówię o nim w trzeciej osobie.. to przecież ja.. mój głos to nasz głos , moje ciało to nasze ciało.. Nie kiedy słysze nawet jego myśli i słowa. Rzadziej zdarza się że słyszę dźwięki z otoczenia a to dlatego ,że on zabija bez przerwy a ja nie chcę tego słyszeć, w gruncie rzeczy nigdy nie potrafiłem go zrozumieć.. Mamy jedno ciało ale zupełnie inne poglądy i filozofie.. Ciekawii mnie jakim byłbym teraz człowiekiem gdybyśmy nadal byli jedną osobą we wszystkim znaczy gdyby ten głos zniknął.Ale to oddegły temat.. dla mnie jakiś takie nie osiągalny .. jak ulotne marzenie.. Wątpie by ktoś był poza świadomością.. więc nie będę rozwodzić się na ten temat..Powiem tylko że to straszne przeżycie ,które znoszę coraz gorzej.. to tak jakbyś wyszedł z ciała ale słyszysz i widzisz to co się dzieje wokół ciebie.. Ale do póki nie zabije śmierci nie poddam się i jakoś to zniosę ..